Ale nie da się ukryć, że jestem coraz bliżej skalpela.
Temat na poważnie pojawił się tak naprawdę już w tamtym roku w lutym, kiedy moje jelito to było jedno wielkie sitko. Mnóstwo przetok, ropni i innych atrakcji. Udało się to trochę zagoić za pomocą masy antybiotyków, sterydów, leczenia biologicznego i leczenia żywieniowego.
Miałam świadomość, że decyzja o pozostaniu na żywieniu dojelitowym to tylko chwilowe rozwiązanie, bo żd nie wyleczy crohn'a.
Pomogło. Przytyłam, wyrównały się wszystkie zaburzenia... Jednak to moje schorowane jelito nie wchłania wszystkich składników odżywczych, dlatego muszę dożywiać się kroplówkami, bo nie jestem w stanie wypić takiej ilości nutridrinków. Jeśli tylko będzie się dało to będę to kontynuować jak najdłużej.
Od roku było dobrze. Pojawiały się jakieś objawy, ale były chwilowe a z każdym podaniem Humiry było lepiej.
Jednak w niedzielę, w środku nocy obudziłam się z wysoką gorączką...A potem to już wszystko się posypało. Tak zupełnie nagle, z dnia na dzień.
Brak apetytu, bardzo silne bóle brzucha, stan podgorączkowy, biegunek nie mam, ale załatwiam się krwią i skrzepami, do tego wzdęcia, mdłości, bóle stawów, osłabienie.
Jednym słowem mam zaostrzenie.
W tamtym roku po konsultacjach z chirurgami i Panią Profesor Rydzewską doszliśmy do wniosku, że jelito jest podgojone, że damy jeszcze szanse leczeniu biologicznemu i żywieniu. Nie miałam na tamtą chwilę żadnych objawów.
Jednak chirurdzy zaznaczyli, że jak pojawią się znów objawy to operacja będzie konieczna.
Tak w skrócie dodam, że jestem sterydozależna, nie toleruję tiopuryn (ozt po imuranie i merkapopurynie), po remicade dostałam wstrząsu, a na Humirę chyba się uodporniłam (dawka co 2 tyg).
Został jeszcze w zanadrzu metotrexat, którego bardzo się boję. I chyba wolałabym już podjąć decyzję o operacji niż o zastosowaniu tego leku.
W najbliższych tygodniach coś powinno się wyjaśnić.
Znów czekają mnie konsultacje z chirurgami.
Zdałam dobrze maturę (stres przyczynił się do tego stanu w jakim teraz jestem

Chyba wolę się ''pociąć'' niż dalej żyć z bólem.

Dokładnie we wtorek będzie 4 lata, jak żyję z Panem Crohn'em. Może to dobry czas, by go trochę usunąć.
Oczywiście wiem, że nikt nie da mi gwarancji, że nie będzie powikłań itd...Ale ja już nie mam siły tak się męczyć.
