To chyba tyle co chciałam napisać .. Może i nie powinnam tego pisać bo co kogo to obchodzi, ale jest mi teraz troszku lżej. Łatwiej jest nie raz coś przelać na papier tylko w moim pamiętniku nie ma już miejsca

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy
ale mają swoje przeżycia i swój krzyż........nie jesteś w tym wybrańcem losuulusiek17 pisze:Bo tak naparwde nikt kto nie przeszedł w życiu tego co ja nie wie co czuje.
Zależy co rozumiesz pod terminem "pech w życiu", jeśli nieszczęścia spadające na ludzi to mówię Ci że nie ma człowieka, który nie ma jakiegoś nieszczęścia.ulusiek17 pisze:Czasem się zastanawim czy tylko ja mam takiego pecha w życiu.. ?
przyznam się nie mam takiej sytuacji w rodzinie jak Ty, nie wiem co czujesz, ale myślę, że jeśli mama by bardzo cierpiała przez Twojego tatę, i nie było wam dobrze no bo alkohol, dziewczyna na boku to ja na jej miejscu był złożyła pozew rozwodowy no i przeprowadziła się, jeśli są takie warunki i miejsce. Wiem że to trudne jak własny ojciec nie zapyta jak się czuje a matka cierpi, ale co to za ojciec pomyśl tak sama, ciesz się że masz chociaż matkę.ulusiek17 pisze:Nigdy w moim życiu nie było ani pieknie ani kolorowo. Moj tato ma problemy z alkoholem. Kiedy nie pił byliśmy idealną rodziną, kiedy wpadał w trans nie widział świata po za alkoholem. Pił ale nigdy nie zrobił nam krzywdy fizycznej, wszystko odbija sie na moje psychice. Idealną rodziną do czasu. Od dłuższego czasu wszystko zaczęło się totalnie psuć i sprowadzać do tego, że tato ma inną kobiete, on oczywiście zaprzeczał, ale z czasem wszystko wskazuje na to, że chyba ma. Trace z nim kontakt, do nie dawna byłam jego córunią, teraz w ciągu dnia widze go przez chwile nie rozmawiamy ze sobą, nie zapyta jak się czuje, jak w szkole.. boli mnie to, a jescze bardzie boli mnie to jak cierpi moja mama.
Zgadzam się choroba młodego czlowieka buduje jego charakter, i uczy go doceniać życie, niektórzy się zmienili po chorobie a niektórzy nie, to zależy również od człowieka.ulusiek17 pisze:A ten drugi równie ważny problem czy pech nie wiem jak to nazawć to moja choroba. Na początku nie potrafiłam się z tym pogodzic jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej, oswajam się każdego dnia, każdego dnia dowiaduje się czegos nowego, no i mam dookoła wspaniałych znajomych którzy pomagają mi w tym, a wsparcie jest równie ważne. Pomimo mojego młodego wieku duożo nauczyło mnie życie. Na codzień jestem wesoła, lubianą osóbką ale czasem już nie moge tłumić w sobie uczuć i smutku, tylko nie mam komu sie wygadać, od kogo usłyszeć słowa zrozmienia. Bo tak naparwde nikt kto nie przeszedł w życiu tego co ja nie wie co czuje. Czasem też mnie zastanwia co ja takiego zrobiłam w życiu, że tak cierpie..
Więc droga koleżanko, ja nie raz przejechałam się na ludziach, najpierw to było w podstawówce miałam niby dużo przyjaciół, wszyscy mnie lubili i takie tam, jak przychodził szpital nagle była taka odizolowana, nie wymagałam odwiedzin, ale głupiego sms'a za 20gr mogli wysłać... ale wtdy była cisza...Potem w gimnazjum zaufałam dwóm osobom i owszem dzwonili i tak dalej, ale robili za moimi plecami świństwa... więc widzisz, nie tylko ty sie zawiodłaś na ludziach. I ja i Ty i inni ludzie jeszcze nie raz się przejedziemy na ludziach.ulusiek17 pisze:Przyjaźń, która jest bardzo ważna w życiu w moim przypadku wygasła. Moja przyjaciółka zostawiła mnie kiedy leżałam w szpitalu. Kochałam ją jak siostre, każdy wolny czas spędzłysmy razem. U niej w domu czułam się jak u siebie. Miałam bardzo dobry kontak z jej rodzicami i ona z moimi. Nie wiedziałam, że to wszystko się tak skończy. "Cos jest zapięnke by mogło być prawdziwe" jest w tym sporo prawdy..
Powtórzę to co exa "dobrze że napisałaś", naprawdę lepiej komus się wyżalić aniżeli dusić to w sobie, jak masz ochotę możemy porozmawiać na GG 6804365To chyba tyle co chciałam napisać .. Może i nie powinnam tego pisać bo co kogo to obchodzi, ale jest mi teraz troszku lżej. Łatwiej jest nie raz coś przelać na papier tylko w moim pamiętniku nie ma już miejscawięc napisałam tu.
tylko u mnie te nieszęścia w ostatnim czasie się mnożą..Mikrusia pisze:mówię Ci że nie ma człowieka, który nie ma jakiegoś nieszczęścia.
Ja po paru latach choroby doszedlem do tego samego wniosku, zachowrowałem ja a nie np. moj brat dlatego ,ze ja sobie poradze, a on... niewiadomo, w gruncie rzeczy pasuje mi to, moge chorować jezeli osoby na ktorych mi zalezy najbardziej są zdrowe, a jezeli zachoruja to przynajmniej maja przyklad we mnie zeby sie nie poddawacWiesz ja też się zastanawiałam co ja takiego w życiu zrobiłam że cierpię, ale sądzę, że tą chorobę mamy bo po prostu jesteśmy silni by unieść to brzemie, zazwyczaj niewinni losu ludzie są obdarzeni chorobą... Bo my ją zawsze uniesiemy, i zawsze nam uhartuje naszego ducha
ulusiek17 pisze:Tak samo z miłościa, wiele przeszłam by być teraz z Karolem, co przecierpiałam to też moje. Jednak teraz wiem, że warto było..
rozstępami się nie przejmuj bo też jej mam, są paskudne !Dexter pisze:oraz rozstępami czy tez poczatkami odleżyn na plecach
też sobie tak powtażam, tylko ile można.. ile człowiek może cierpieć prze wartości, które w życiu powinny być najpiekniejszeelwirka pisze:ja przeżywałam to samo , cała paczka przyjaciół mnie olała. Ale nie załamałam się tym , tylko powedziałam sobie że widać nie byli warci mojej przyjaźni