Hmm nie wiem czy to odpowiedni temat...
Mam problem ze szkołą. Konkretnie chodzi o plan lekcji.
Plan lekcji szkoły zmienił się tak, że zmienił się mój - niemal idealny plan, gdzie mogłam chodzić i na swoje lekcje i na lekcje z klasą w pozostałych godzinach. Wszystko było ładnie rozłożone.
A teraz? Lekcje pozmieniały się tak. że wychodzi na to że np w środe musiałabym byc w szkole 8 godzin tj. od 7.30 do 15 [dodam że po 6 godzinach jestem już tak wyczerpana że nie zawsze jestem w stanie myśleć].
Poszłam z tym problemem [8 godzin lekcyjnych jednego dnia] do pani pedagog, która odpowiedziała mi "
noo... mówi się trudno."! Myślałam że wyjdę ze szkoły i rzucę się pod pierwszy lepszy samochód.
Podobna sytuacja jest w poniedziałek, gdzie zawsze co tydzien chodze do szpitala na zastrzyki [leczenie biologiczne]. Ze szpitala wychodzę po godz 12 potem jeszcze lece do szkoły na 14, a nauczyciele chcą mi wcisnąc jeszcze jedną lekcje, czyli w szkole byłabym do 16.
Ja rozumiem że trudno się dostosować zeby dla kazdego bylo dobrze ale...
Ok ja mogę siedziec tyle godzin w szkole, ale:
- kiedy przyjde do domu nie bede juz w stanie sie uczyc a co dopiero odrabiac lekcji
- już na 6-7 godzinie lekcujnej jestem tak zmęczona że nie jestem w stanie myśleć
- po ponad dwoch miesiacach ciągłego zmęczenia i stresu bede miec kolejne zaostrzenie, a u mnie jest taki problem ze juz nie mam jakich lekow brac, bo zadne nie działają na tyle zeby wyjsc z zaostrzenia. Przecież mówi się trudno jeśli wyląduje na stole operacyjnym prawda? <ironia>
I nie ma mowy o tym żeby nauczyciele przychodzili do mnie do domu. Nie chcę popełnić drugi raz tego samego błędu, gdzie byłam totalnym odludkiem i nie miałam żadnych znajomych, o nie -.-'
Ja już nie wiem co robić, myślałam żeby zrezygnować z leczenia biologicznego, bo inaczej chyba rady w szkole nie dam, kij ze zdrowiem...
Mam takie czarne myśli że zaczyna mnie brac jakaś depresja i mysl zeby cos zobie zrobic ; /. Ugh #4%%^#%