herbata (hektolitry), rutinoscorbin (w najgorszych chwilach 2 tabletnki dziennie) i w razie potrzeby chusteczka higienicznaNatanael pisze:to czym wy sie leczyćie w razie przeziembienia ?

Moderatorzy: Anette28, Moderatorzy
Mama Juleczki pisze:Pomyśl, że nie każdego w tym kraju na to stać...Tomy pisze:Fakt, że zawsze na wizyty chodzę do ich gabinetów prywatnych, ale to tylko dla własnej wygody, żeby nie siedzieć w tasiemcowych kolejkach od samego rana.
Fakt, że tylko dzięki prywatnym wizytom udało mi się dostać na oddział z dzieckiem, bo podany nam wsześniej termin "z urzędu" był zbyt odległy.
Masz całkowitą rację patrząc z własnego punktu odniesienia.Tomy pisze:Wychodzę z założenia, że trzeba samemu zrobić trochę wysiłku, aby znależć swojego doktora. Jeżeli coś w relacjach z lekarzem nie pasuje, to trzeba zmienić lekarza. Ja zawsze dużo rozmawiam z moimi doktorami, zadaję wiele pytań i na tej podstawie oceniam, z kim mam do czynienia. I jakoś nigdy nie zdarzyło mi się, aby nie chcieli krótko i przystępnie czegoś wytłumaczyć. Ale najpierw samemu trzeba dużo o swojej chorobie wiedzieć, bo przecież lekarz nie może przy każdej wizycie robić godzinnego wykładu. Potem trzeba znależć sobie jeszcze jakiegoś młodego ambitnego i grzecznego lekarza pierwszego kontaktu do wypisywania recept i skierowań i z naszymi chorobami można w miarę normalnie żyć.
Ja pisałam o pierwdzym uderzeniu choroby, która dopadła nagle moje dziecko - wyniszczając je z dnia na dzień. Nie małam bladego pojęcia tak naprawdę co to jest, z czym to się je, jak z tym walczyć i gdzie szukać pomocy.
Od grudnia do lutego zdążyłam się nieżle zahartować, dowiedzieć i nauczyć.
(Ciekawa jestem jak wiele wiedziałeś o swojej chorobie na samym jej początku drogi Tomy.)
Szybko zmieniłam lekarzy i opolskich nikomu polecać nie będę.
Z cała pewnością nie twierdzę jednak, że w Opolu brak jest ewidentnie dobrych lekarzy. Moja zła opinia dotyczy pediatrów z ZWM i WCM.
15/12/05 trafiłam z mała na Oddział Pediatrii bo krwawiła z dolnego odcinka przewodu po pokarmowego z 5-10 stolców na dobę. Położyli nas w izolatce i zrobiono badania kału pod kontem E.coli i pasożytów ( materiał do badań nosiłam sama do laboratorium bo personel był zajęty!) Podano dwie kroplówki żeby uzupełnić płyny i nie robiono nic przez kolejne dwa dni. Pozwolono nam iść do domu - zmieniłyśmy status na "leczenie dzienne" bo mała źle znosiła szpital a i tak nic nie robiono. Następnego dnia rozszalała się u małej grypa żołądkowa na całego i wróciłyśmy na nieszczęsny oddział - dopiero po 12h zlecono antybiotyk!
Wiesz co powiediała mi ordynator Szczepanik? "Zbagatelizowaliśmy trochę sprawę."- to wszystko!!!
O chirurgii wspominałam wsześniej, choć możnaby wiele więcej!
Pomijając medyczną kwestię, sprawą bardzo istotną jest to, jak traktowani są rodzice dzieci na oddziałach w WCM - zło konieczne!
To My zajmujemy się dziećmi cały czas i staramy się naprawdę nie przeszkadzać mając świadomość sytuacji i miejsca.
Są rodzice, kórzy tygodniami przebywają ze swoimi pociechami w murach szpitala. Sypiają ukratkiem na podłodze na przemyconych karimatach (bo nie wolno!) i polują na lekarz kiedy dzieci śpią (bo w czasie obchodu sznowne konsylium nie ma czasu!).
Proszę Cię Tomy - połóż się raz w tym "świetnym", nowoczesnym szpitalu, na oddziale " z sercem" (mają takie logo) a potem chętnie z obą porozmawiam o NASZYCH BARDZO SUBIEKTYWNYCH ODCZUCIACH...