Post
autor: Kreska » 18 lip 2006, 18:36
Mamciu, jak to nie jesteś zachwycona moim leczeniem? Przecież ja nie łykam leków po to żeby je łykac tylko po to żeby była poprawa. Po wyjściu ze szpitala 3 tyg. temu wlewki z hydrokortyzonu przestały mi pomagac, było pogorsszenie, więc włączono mi wlewki z salofalku, które też nie pomogły, do tego meteospasmyl i detralex, nawet cyclonaminę kazali mi brac, i oczywiście standardowo sulfasalzynę 4 g dziennie (wczśeniej brałam już asamax i salofalk w dawce 3 mg, bez efektu. ). Poniewąz było coraz gorzej zamiast lepiej ( ja to jestem dziwna, im więcej leków i im silniejszych tym gorzej ze mną) to lekarze z kliniki w ligocie włączyli mi encorton doustnie, 40 mg na początek, kótry biorę już 5 dni i na razie wciąz mam spore krwawienia i ciągłe parcia, tak że z domu nie da mi się za bardzo wyjśc. Myślę, że leczenie miałam od samego początku dobrze prowadzone, odpowiedni dawki , również czopki, ale mi po prostu te leki wcale nie pomagają. Mam dzwonić do dr Nowakowskiej z kliniki w Ligocie w czwartek , nie wiem co jej powiem, jak mi kaze wrócić na oddział do wrócę, może się zdeycudją u mnie na tą immunosuprsję, choć ja się jej boję. PÓki co po kolonoskopii ostatniej sie z azatioptryną wstrzymali. To wprost niewairygodne żeby przy takiej ilości leków mi było coraz gorzej zamiast lepiej