cześć,
pozwolę sobie dołączyć się do tego wątku. nie ukrywam że szukam pomocy i rady

krótkie przedstawienie się: mam 24 lata, przez 12 lat byłam wegetarianką, teraz raz na jakiś czas jem ryby (dlaczego - to zaraz wytłumaczę); od niepamiętnych czasów mam problemy z jelitami, najprawdopodobniej "odziedziczone" po ojcu, bo on ma dokładnie to samo albo i gorzej niż ja.
co ważne: uprawiam sport półzawodowo w kierunku zawodowstwa, więc moje problemy zdrowotne wybitnie uprzykrzają mi życie.
w czym problem: łatwo możecie sobie wyobrazić na czym polega kłopot. właściwie zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że codziennie, dzień w dzień, przez pół dnia - od popołudnia - boli mnie brzuch. rano miałam skłonności do rozwolnień, wieczorami wręcz przeciwnie. i tak w kółko. uwielbiam warzywa i owoce, więc stanowiły one właściwie podstawę mojej diety, i jak się okazało potwornie sobie tym szkodziłam. nie muszę chyba wspominać o tym, że wybranie się na popołudniowy trening wymagało ode mnie ciągle ekwilibrystyki, a i tak nie zawsze kończyło się to sukcesem.
miałam dwie gastroskopie (na jednej wyszedł helicobacter, który został wytruty antybiotykami; na obydwu refluks, poza tym czysto), kilka razy usg brzucha (wszystko ok).
w ciągu ostatnich kilku lat już kilku lekarzy sugerowało mi IBS, ale prędzej czy później dawałam sobie spokój z wytycznymi dot. diety, bo nic się nie poprawiało, a ja psychicznie cierpiałam jeszcze bardziej. ostatnio jednak miarka się przebrała, ponieważ:
- na każdych tegorocznych zawodach miałam bardzo poważne problemy z kolkami, które właściwie nie dały mi biec; z docelowych zawodów musiałam zrezygnować. poświęcam dużo dla sportu i jestem w stanie poświęcić jeszcze więcej, więc problem tego rodzaju - cały rok przygotowań i niemożność wystartowania w najważniejszych zawodach - jest dla mnie ciosem;
- jeśli jestem nie-głodna (nawet nie powiem "najedzona", ale po prostu "nie bardzo głodna") mam wielki, wystający bebech

- plus te wszystkie objawy o których pisałam wyżej.
poszłam więc do lekarza z zamiarem ostatecznego załatwienia tej kwestii. dostałam 10-dniową kurację metronidazolem, debretin i "na wszelki wypadek" spasmolinę. no i przede wszystkim wytyczne dot. jedzenia: bez nabiału, bez surowych warzyw i owoców, bez strączkowych, bez pieczywa, najlepiej bez glutenu. czyli jak dla mnie to synonimiczne do "może pani jeść nic"

jakoś sobie radzę, ale jest ciężko, bo czasem mam wrażenie że naprawdę nie mam co jeść albo jem w kółko to samo. zaczęłam od czasu do czasu jeść ryby, żeby nie narobić sobie niedoborów. lekarz mi mówi, żebym zaczęła już rozszerzać dietę i eksperymentować, ale jak mam eksperymentować, skoro nadal nie jest OK? poprawa jest ogromna, to prawda. poprawiło się właściwie z dnia na dzień, bo wreszcie nie boli mnie brzuch (z kilkoma wyjątkami od 3 tygodni; czasem mnie boli właściwie nie wiadomo od czego..), ale z kolkami i z wystającym brzuchem nadal nie mogę sobie poradzić. męczy mnie to strasznie

dosłownie dwa dni temu byłam na usg jamy brzusznej i lekarka mnie wprost przepraszała, że nie znalazła żadnej anomalii. może ktoś z Was będzie miał jakieś rady..?