Bardzo cieszę się, że trafiłam na owe forum, gdyż jak zdążyłam zauważyć jest to jedyne miejsce w którym mogę dowiedzieć się "jak żyć" z moją chorobą

Przepraszam za wylewność, lecz abyśmy mogli sobie nawzajem pomagać, wolę od razu wszystko wyłożyć na stół.
Otóż mój problem istniał od niemal zawsze. Odkąd pamiętam miałam problemy z załatwianiem się. Moi rodzice stosowali nawet "magiczne" metody ekspresowego załatwienia problemu (jogurt plus jabłko plus mleko plus gazowana woda).
Jednak każda wizyta u lekarza kończyła się informacją- musi pani jeść więcej błonnika.
Od dwóch lat zaczęłam mieć ogromne problemy ze wzdęciami i "dziwne bóle brzucha, naprzemienne biegunki z niemal dwutygodniowymi zaparciami. Tłumaczyłam to problemami żołądkowymi (a w zasadzie mój lekarz rodzinny tak orzekł), gdyż zaraz po pojawieniu się ww dolegliwości stwierdzono u mnie nadżerkę żołądka.
Mniej więcej rok temu podczas jednego z długotrwałych zaparć zaczęłam się załatwiać z krwią. Lecz objawy po ok. 2-3 dniach ustępowały.
Przeraziłam się jednak, gdy niedawno zaparcia stawały się coraz częstsze, przytyłam ponad 10 kilo, a przed Świętami Bożego Narodzenia krew podczas załatwiania pojawiała się przez ponad dwa tygodnie.
Stwierdziłam, że trzeba iść do lekarza. Z początku sądziłam, że są to zwykłe żylaki, czyli tzw. hemoroidy.
Jednak po wizycie u chirurga zostałam skierowana na rektoskopię, która niczego konkretnego nie wykazała. Stało się - skierowano mnie na kolonoskopię (swoją drogą w województwie łódzkim zapisanie się w ciągu dwóch tygodni na kolonoskopię na nfz graniczy z cudem). Pomijam fakt, że badanie było baaaardzo bolesne, gdyż nie dostałam znieczulenia, bo byłam z chłopakiem a nie z kimś z rodziny, to wyniki nie wykazały konkretnej diagnozy, ponieważ wycinki były pobrane na zbyt niskim poziomie naskórka.
Jednak lekarz powiedział, że moja choroba ma być leczona jak wrzodziejące zapalenie jelita, mimo iż diagnozą jest niesklasyfikowane zapalenie jelit
Tak więc od ok. 21 grudnia krwawię non-stop. Nie dostałam jeszcze żadnych leków, gdyż czekam na wolny termin wizyty u chirurga, który prowadził moją sprawę. Podejrzewam, że mam anemię, lecz mimo wszystko nie zostałam skierowana na badanie krwi.
Aha, i co ważne. Od momentu badania (czyli 1 lutego) nie załatwiałam się jak normalny, zdrowy człowiek. Staram się nie załamywać, jednak ciężko mi z tym wszystkim. Zaczynam wyglądać jak morświn.
Nie mogę się doczekać wizyty u chirurga, czyli jakie dostanę leki i czy w końcu zostanę skierowana na badania krwi.
Pozdrawiam was serdecznie i mam nadzieję, że wspólnie będziemy się wspierać w walce z choróbskami

Asia