Ciężko mi się przełamać i coś tutaj napisać, ponieważ zawsze byłam tylko obserwatorką i to tylko w momentach, kiedy było gorzej. Z przerwami zaglądam tutaj od 5 lat, dokładnie od momentu w którym zaczęła się moja "przygoda" z crohnem - chociaż nie jestem pewna, czy powinnam nazywać to przygodą
Może napiszę jak się o tym dowiedziałam i w jaki sposób musiałam się z nią zaprzyjaźnić:). Dokładnie pod koniec 1 liceum zaczęłam wędrować od lekarza do lekarza, ponieważ nikt nie mógł dopatrzeć się przyczyny moich niesamowitych bóli brzucha, wielkich siniaków na nogach i aft w buzi. W momencie, kiedy moje CRP wzrosło do 222 a gorączka sięgała 40 stopni lekarze stwierdzili, że jednak nie symuluje!!! i coś jest chyba nie tak

W miejskim szpitalu leżałam tydzień, po którym przewieźli mnie do Centrum Zdrowia Dziecka do Ligoty z podejrzeniem Crohna- tam wszystko poszło jak z bicza. W tydzień wykonali mi wszystkie badania i postawili wstępną diagnozę, która potwierdziła się po wynikach hist-pato. Po miesiącu- z koszyczkiem leków, byłam w domu
Wtedy miałam na co narzekać. Krwawiłam, schudłam 15 kg (potem napuchłam przez sterydy, więc równowaga była

), po wyjściu ze szpitala przez zwykły Salofalk wypadła mi większość włosów. Byłam w depresji, nie chciałam wychodzić z domu, taki wiek:) Nie mogłam pogodzić się z własnym losem, bo wtedy odbierałam to jako niesamowity ciężar.
Dzisiaj, po tylu latach mogę powiedzieć, że życie z crohnem nie jest takie straszne!!!

Musiałam się z nim zaprzyjaźnić. Moje życie nie różni się od życia moich znajomych, żyje aktywnie, studiuje, bawie się. Jedyną różnicą jest to, że muszę łykać tabletki, trzymać dietę i czasami odwiedzić szpital, ale wmawiam sobie, że to zwykły odpoczynek. Miałam parę problemów z tym badziewkiem, ale chyba przez to, że to do dzisiaj mało rozpowszechniona choroba.
W tym momencie jest dobrze, nie zapeszając, ponieważ uporządkowałam sobie wszystko w głowie, a to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że zawsze tak będzie, w końcu co nas nie zabije, wiecie
Nie wiem, jak to wygląda u innych osób, bo nie znam nikogo chorego na podobną chorobę, dlatego odważyłam się napisać.
pozdrawiam!
