Hej hej

Wiem, że witam się z mega opóźnieniem, ale w połowie grudnia byłam na urlopie i nie zaglądałam wtedy na Forum - i dopiero teraz nadrabiam pisanie w różnych, założonych w tamtym czasie, tematach
Jac pisze: ↑14 gru 2017, 14:13
Postanowiłem zatem przesiąść się na coś mniejszego i wygodniejszego w jeżdżeniu, kosztem komfortu korzystania z toalety (bez umywalki można się przecież obejść - od czego woda w butelce) , dlatego wspominałem Ci już, że do tych celów wystarczy SUV czy minivan z przyciemnionymi szybami.
Mąż też ma SUV-a z przyciemnionymi szybami i też go wykorzystywał w taki sposób podczas zaostrzenia - nawet nie zliczę, ile razy te przyciemnione szyby uratowały sytuację
Jac pisze: ↑15 gru 2017, 14:32
Nawiasem mówiąc, nienawidzę pająków i pajęczyn. To taki mój słaby punkt
stripped pisze: ↑15 gru 2017, 16:09
To wyobraź sobie, jak u mnie wygląda zbieranie grzybów
Podpowiem - rzadko kiedy coś znajduję
No co Wy, pająki są pożyteczne - my je zazwyczaj ratujemy, np. wypuszczamy z domu na wolność - chociaż faktycznie trzeba przyznać, że dla większości osób jest to mega niezrozumiałe podejście
stripped pisze: ↑20 gru 2017, 23:58
Ale z takich potraw, które przyjęłam "z wiekiem"... mmm kutia.
obyty.z.cu pisze: ↑21 gru 2017, 16:24
Ja dawno dawno temu odstawiłem wszystko to co ma małe pestki, a o makowcu to mogłem tylko pomarzyć. Zawsze te pesteczki czy mak robiły za "papier ścierny" w jelicie, czyli kończyło sie krwią.
I tak mi już zostało..czyli bez owoców drobno pestkowych
Dla męża wszystkie pestki, ziarna czy nasiona to zło

skurcze i kosmiczny ból.
Unika maku, słonecznika, sezamu, całych nasion lnu, chia itp., a także nieprzetartych truskawek czy malin.
obyty.z.cu pisze: ↑21 gru 2017, 16:24
ale tez cukier dla wszystkich , a w szczególności dla jelitowców to wzdęcia, fermentacje, gazy i bóle..warto o tym pamiętać !
Prawda

- cukier to zło dla jelit (zresztą nie tylko dla jelit) - warto zastąpić słodycze czymś zdrowszym - albo starać się odzwyczaić od słodkiego smaku - to jest tak naprawdę kwestia przyzwyczajenia.
stripped pisze: ↑21 gru 2017, 22:07
Póki co brzmi to wszystko dla mnie dość przerażająco, ale w perspektywie choroby do końca życia muszę się liczyć z tym, że i to mnie może czekać

ale może... nie będzie źle
Musimy być dobrej myśli, bo z roku na rok będzie coraz lepszy dostęp do nowoczesnego leczenia.
Ale z wizją operacji i ew. stomii pogodziliśmy się oboje już dawno.
Zresztą mąż już raz podpisywał zgodę...
Trafił do szpitala z obfitymi krwawieniami - leki coś długo nie chciały w pełni zaskoczyć - próba z immunosupresją się nie udała ze względu na znaczną leukopenię - więc tzw. terapia ratunkowa dożylną cyklosporyną stanęła pod znakiem zapytania - była zatem konsultacja chirurgiczna i chirurg był już baaardzo chętny do cięcia, w końcu to jego specjalizacja

- ale od tamtego momentu cała sytuacja zaczęła się nagle poprawiać, leki wreszcie zaczęły działać, wyniki się stopniowo normowały itd. - to był dosłownie cud
