M_i_m_i, witaj, pozwól, że przedstawię Ci moją historię...
Na CD choruję od 7 lat i tak jak Ty nie miałam dłuższych okresów remisji. Przeszłam przez leczenie biologiczne i inne cuda wianki, niestety bez większych efektów. Crohn robił co chciał, aż usłyszałam - czeka Panią resekcja j.grubego. UMARŁAM...dla mnie to był koniec wszystkiego. Ryczałam i byłam załamana. Mówiłam do mamy "jeśli po operacji obudzę się i zobaczę, że TO mam to umrę!!". Nie wiedziałam jak o tym powiedzieć, mojemu świeżo poślubionemu mężowi. Obwiniałam się, że wziął sobie "taką żonę". Odsuwałam od siebie wszelkie informacje na temat stomii, nie chciałam na nią patrzeć, ani czytać. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego, i nie zamierzałam się z nią oswajać.
Oczywiście nie zostawiłam tego tak... Jeździłam na różne konsultacje, m.in. do Wawy do prof. Durlika. Niestety wszyscy jednogłośnie stwierdzali "jelito do resekcji". Nawet nie potrafię opisać moich uczuć i tego jak się wówczas czułam.
Mój czas oczekiwania na operację trwał 2 m-ce, lekarze zadecydowali, że najpierw wyleczą stan zapalny, abym do operacji podeszła w możliwie dobrej formie.
Te dwa m-ce to była wieczność, ale jednocześnie były potrzebne. Przez ten czas poznałam osoby, które mają stomię. Osoby w moim wieku, ale też młodsze. Zaczęły mi opowiadać jak się z "tym" żyje. Nie było tematów tabu, opowiadali mi o każdym aspekcie życia ze stomią. A ja krok, po kroku zaczynałam rozumieć, że to naprawdę może zmienić moje życie. WRESZCIE nie będę czuła bólu, WRESZCIE uwolnię się od wc itd. Mijały tygodnie, a ja coraz bardziej byłam pogodzona ze swoim losem i przygotowana na to, że po operacji obudzę się ze stomią.
Czas płyną, nadszedł dzień operacji...wyczyszczona, przebrana w koszulę "służbową" czekałam na pielęgniarkę, która miała przynieść mi "magiczną" tabletkę. Do operacji pozostały 2 h.
Nagle, zamiast pielęgniarki przychodzi prof. Dziki i oznajmia mi, że myślał o mnie pół nocy i da mi jeszcze jedną szansę. Analizował mój przypadek i widzi, że zaczęłam reagować na sterydy, że stan zapalny ustąpił, więc zostawimy jeszcze to jelito w spokoju. No i jeśli jestem może po mnie ktoś przyjechać, to mogę się ubierać i iść do domu

Zgłupiałam, poryczałam się, nawet nie wiem czy ze szczęścia czy wręcz z rozczarowania - przecież już się nastawiłam, że ze stomią to tak fajnie będzie

. Tego samego dnia wróciłam do domu i ...ryczałam dalej

Te wydarzenia miały miejsce ok. 10 m-cy temu. Od tego czasu ani razu nie byłam na sterydach, biorę tylko podstawowe leki i staramy się z mężem o dziecko.
Kochana jak widzisz diagnoza-diagnozą, a los płata niezwykłe figle. Także odpowiadając na Twoje pytanie: czy nic już nie da się zrobić? DA się kochana

Tylko nie zamykaj się ze swoją rozpaczą w domu, oswajaj się z tematem stomii, konsultuj. Pogodzenie się z losem i podejście do niego na spokojnie naprawdę może go odwrócić.
Mam nadzieję, że moja historia choć trochę Cię pokrzepi...
Ściskam.