Temat trochę chaotyczny ale trochę oddaje to co się dzieje w mojej głowie.Od przywitania się z Wami minęło parę dni mniej lub bardziej sobie to poukładałem ale jednak nadal mnie to przerasta i myślę że to odpowiedni temat by się tym podzielić,jeśli nie to bardzo proszę o wyrozumiałość...
A więc wszystko zaczęło się... dokładnie nie wiem kiedy nawet ponieważ od roku zmagam się mniej lub bardziej z jakimiś tam bólami pleców a wyczytałem że to może być jeden z objawów pozajelitowych co prawda jakieś tam zmiany w kręgosłupie mam ale kto wie...Od pół roku zacząłem chudnąć początkowo się cieszyłem bo raczej trochę grubasek zawsze byłem

a wiadomo na stawy i plecy odciążenie ze zbędnych kg tylko dobrze może zrobić.No ale od ok.miesiąca zaczęły się biegunki bóle brzucha,co ciekawe przed wyjściem do pracy latałem do ubikacji z 3 czasem 4 razy w ciągu dnia spokój i potem popołudniem i wieczorkiem się też zdarzało,pracuję jako kierowca/dostawca więc znosiłem takie rozwiązanie nawet.W międzyczasie wybrałem się do lekarza rodzinnego bo ile może trwać biegunka...zrobiłem badania moczu,krwi,wątrobowe,tarczycowe,kału ogólne i na krew utajoną najbardziej wystraszyło mnie dodatnie na krew utajoną reszta poza mega wysokim OB w miarę ok była.Zacząłem czytać szperać w necie czytać zebrałem wszystko do kupy także to że mój tata miał nowotwór złośliwy jelita grubego i właśnie też takie objawy i zaczęła się panika do tego przyszedł weekend i coś się porobiło że zamiast wypróżniać się biegunkowo to leciała krew...w poniedziałek poleciałem do rodzinnego a ten mi skierowanie do szpitala...kolejny szok stres nerwy.Pojechałem spędziłem tydzień wygłodzili mnie ale co najważniejsze przebadali szybko.Miałem i gastroskopie i krótszą odmianę kolonoskopii zapomniałem nazwy si...coś tam... stres nerwy wymęczenie fizyczne i psychiczne straszne,już miałem wizję tego że mogę mieć nowotwór w tym jelicie z racji tego że tata miał takie objawy właśnie.Skończyło się na CU zaraz po badaniach bo miałem 2 od razu emocje puściły,odetchnąłem.Parę dni czułem się psychicznie super bo lekarz mi mówił że leki teraz na to są bardzo dobre odpowiednia dieta i jest duża szansa na całkowitą remisję.No więc się nie przejmowałem,do czasu aż wróciłem do domu i zacząłem czytać w necie...jakie powikłania mogą z tego wyjść,że to jest nieuleczalne że mogą być nawroty do tego jakie objawy jeszcze pozajelitowe np i najważniejsze że ta choroba jest wymieniana jako stan przedrakowy czy jako objaw w raku jelita grubego

Przeraża mnie to,przeraża mnie wizja że za ileś tam lat będą mi grzebać w jelicie i będę srał w worek mówiąc dosadnie

albo że wcześniej czy przez te wrzody czy przez te sterydy będzie jakaś perforacja

Przeraża mnie to bo dokładnie widziałem jak tata to przechodził co się działo i jak to wyglądało i nie mogę tego dźwignąć nie mogę sobie tego ogarnąć i poukładać.Stary chłop ze mnie a pierwszą noc jak to wszystko wyczytałem ryczałem jak bóbr,mega emocjonalnie do tego podchodzę.Inaczej sobie to wyobraziłem i się przeliczyłem zawiodłem...myślałem że wrzodzik jak wrzodzik wygoi się i już....
Ufff chyba wszystko...przepraszam za chaotyczny długaśny opis,mega panikę i żale ale musiałem to wyrzucić z siebie...
I pytanie na koniec,korzystał ktoś z porad psychologa przy tego typy chorobie?zastanawiałem się nad tym bo trochę się skumulowało do tego teraz to pieprzone CU i trzeba poukładać wszystko w głowie,bo jak mówią od głowy się wszystko zaczyna i połowa sukcesu to dobre nastawienie....