Powiem (napiszę) tak: psychika ma bardzo duży wpływ na nasz stan i rozwój choroby. Otóż moje zaostrzenia zawsze nadchodziły po stresie, byłam w złym stanie, ciągłe bóle, brak apetytu- mogłam całych kilka dni nic nie jeść i na nic nie miałam ochoty. Po wszystkich moich przejściach nastał spokój; stwierdziłam, że muszę sobie dać trochę na luz, bo ileż można... W tym tez okresie przestałam brać leki ( z innego powodu oczywiście), miałam kilka małych zaostrzeń, ale przyjmowałam wszystko na spokojnie i żyłam jakoś z myślą, że jestem chora. To trwało od czerwca do dziś i mam nadzieję, że nadal trwać będzie. Ostatnio miałam robioną kolonoskopię, wyobraźcie sobie, że nie zażywając leków weszłam w remisje- choćby taką, że obraz endoskopowy jest prawidłowy, nie ma nic, leków dalej nie będę brać, unikam tylko mleka odkąd mi zakazano. Życzę Wam wszystkim, abyście tez pomyśleli, ze nie warto jest się przejmować (ja wiem, ze łatwo nie jest), a zostanie Wam to wynagrodzone. Stres i zmartwienia bardzo dużo robią w naszym życiu, a tym bardziej w organizmie... Wiem, rozpisałam się, bo chciałabym podzielić się z Wami moim entuzjazmem jaki panuje teraz we mnie, czuje się szczęśliwa i nie mam zamiaru się dołować drobnostkami

Myśląc o tym,że coś mam w jelitach cały czas mnie one bolały, a teraz, jak wiem, że one są czyste nie odczuwam zupełnie nic... Popatrzcie jak działa nasza psychika i świadomość... Powodzenia
