Od jakiegoś już czasu borykam się z dużym problemem w moim związku. Jesteśmy już ze sobą grubo ponad 3 lata. Na początku było fajnie, jak to w świeżym związku bywa, ale od momentu mojej choroby czyli 1,5 roku zaczęło się bardzo kaszanić. Moja choroba CD na początku nie miała takiego wpływu na związek. Dopiero po jakimś czasie pojawiła mi się przetoka, ciagłe zmiany opatrunków, ból, niepewność, a kiedy cieszyłem się, że mnie przestało boleć, że idzie ku dobremu to dziura w brzuchu dawała o sobie znać

Stałem się mega pesymistycznie nastawiony do życia, bardzo szybko się irytuję, nie potrafię cieszyć się tym co mam. W mojej głowie siedzi tylko pytanie, kiedy zacznie mi znowu ciec z brzucha i kiedy mocniej zaboli. Choroba w mocny też sposób ograniczyła moje możliwości rekreacyjno-zabawowe. Nie mogę zabrać mojej dziewczyny na przykład na basen, do restauracji, na wycieczkę do jakiegoś ciepłego kraju, itp. Ona też już bardzo zobojętniała. Łóżko zimne jest już od dobrych kilku miesięcy, głownie z mojego powodu.
Nie mam za bardzo ochoty gdziekolwiek wychodzić, coraz częściej się kłócimy, wypominamy sobie różne sytuacje, wiemy że wieje nudą. Problemem jest też to, że moja dziewczyna przeprowadziła się z daleka by zamieszkać ze mną we Wrocławiu i nie ma tu za dużo koleżanek, tak więc problem z kim sie spotkać często spada na mnie. Nie mamy za bardzo żadnej znajomej pary z którą można by coś razem porobić.
Pytanie głownie do Pań - kocham dalej moją dziewczynę, ale przez tego Crohna bardzo się zmieniłem. Kiedyś byłem duszą towarzystwa, każdy mnie znał, a teraz poprostu "dziczeję".
Nie chcę żeby ten związek się zakończyl w taki sposób. Wiem, że muszę coś w sobie zmienić i muszę wykazać sie inicjatywą. Powiedzćie mi proszę jak tchnąć spowrotem życie w związek i pokazać mojej partnerce że dalej mi na niej zależy i żeby rownież ona odzyskała chęć do bycia ze mną. Kochamy się i dzisiaj sobie to oznajmiliśmy, ale wiemy obydwoje, że nuda nas niszczy. Poradźcie mi coś bo nie chcę kończyć związku, który już tyle przetrwał. Jak pozbyć się z głowy tych pesymistycznych myśli związanych z moją chorobą??
Dużym problemem stał sie dla mnie seks. Mam ciągle opatrunek na brzuchu i boję się że trakcie cos mi pocieknie z brzucha i przez opatrunek gdzies tam przedostanie się na nią. Nie chcę żeby te bakterie były na niej. Czy przesadzam?? Jak sobie psychicznie z tym poaradzić?? Ona sama mi powiedziała, że straciła zainteresowanie seksem i wiem, że to moja wina. To ja głownie wykazywałem inicjatywę na początku, a teraz poprostu kladziemy się i idziemy spać. Zachowujemy się jak lokatorzy wspólnie wynajmujący mieszkanie

Proszę wpsomóżcie jakąś dobrą radą