Re: Miłość czy pieniądze ?
: 01 paź 2006, 20:33
Zachorowałam mając 11 lat. Był rok 1981 (żeby było ciekawiej to w szpitalu wylądowałam w grudniu gdzie zastał nas wszystkich stan wojenny i moja mama do dzisiaj wspomina ordynatora, który nie wiedział czy ma dzieci leczyć czy wypisywać do domu, bo mu telefony odcieli, a mama przejechała pół Krakowa do szpitala piaskarką, takie to były czasy). Po latach dowiedziałam się co przeżywała moja mama. Pani doktor (bardzo młoda osoba) poinformowała ją, że wygląda to na chorobę crohna czyli chorobę, która powoli będzie "zjadać moje jelita", więc już matki dzieci chorych wiecie co musiała czuć moja mama przychodząc do mnie do szpitala z uśmiechem na twarzy, żebym nie wiedziała, że to już początek mojego końca. Nie wiem jak ona to przetrzymała a zaznaczę jeszcze, że z problemem musiała sobie radzić sama bo tata nas zostawił (poszukał sobie lepszego życia) gdy miałam 2 lata, a moja siostra 6.
Wracając do sedna, nie wiem czy lepiej zachorować wcześniej czy później. Denerwował mnie "parasol ochronny" mojej mamy do tego stopnia, że chciałam jak najszybciej uciec z domu. Założyłam swoją rodzinę w wieku 22 lat, ale teraz po 14 latach wali mi się to małżeństwo. Trochę za to winię crohna, bo przez te przejścia chorobowe zawsze byłam poważniejsza niż moi rówieśnicy, nie śmieszą mnie głupie żarty a niestety mój mąż (mój rówieśnik) nie rozumie tego. Chociaż wiedział o mojej chorobie i początkowo bardzo mi pomagał to niestety poddał się. Jak to mówi - chce żyć na luzie, a ja tego nie potrafię.
Myślę tylko, że teraz wogóle jest łatwiej chorowć obojętne czy jest się dzieckiem czy osobą dorosłą. Po pierwsze jest to FORUM! i J-elita. Przez wiele lat nie było nigdzie nawet wzmianki o takej chorobie. Spotkałam wielu lekarzy (teraz nazywają się lekarzami pierwszego kontaktu), którzy nie wiedzieli co to za choroba (pewnie się o niej uczyli ale nie pamiętali ze względu na brak chorych
), lub mówili, że jeśli jestem po operacji to przecież mi tego crohna wycięli.
Ja niestety wolałabym zachorowć trochę później, żeby sobie POŻYĆ, chociaż czytając niektórych wiem, że ten mój crohn jest bardzo dobry dla mnie i mnie niezbyt męczy
Przepraszam, że się trochę rozpisałam. Uważam, że dobre byłyby warsztaty dla dzieci, praca z psychologiem (tylko kto na to ma pieniądze?) bo niestety dzieci może początkowo nie zdają sobie z tego sprawy co to za choroba i tak naprawdę pewnie się łudzą w momentach remisji, że zawsze będzie dobrze, a potem przychodzi rozczarowanie gdy jest zaostrzenie. Tak niestety było zawsze ze mną.
pozdrawiam
-gocha-
Wracając do sedna, nie wiem czy lepiej zachorować wcześniej czy później. Denerwował mnie "parasol ochronny" mojej mamy do tego stopnia, że chciałam jak najszybciej uciec z domu. Założyłam swoją rodzinę w wieku 22 lat, ale teraz po 14 latach wali mi się to małżeństwo. Trochę za to winię crohna, bo przez te przejścia chorobowe zawsze byłam poważniejsza niż moi rówieśnicy, nie śmieszą mnie głupie żarty a niestety mój mąż (mój rówieśnik) nie rozumie tego. Chociaż wiedział o mojej chorobie i początkowo bardzo mi pomagał to niestety poddał się. Jak to mówi - chce żyć na luzie, a ja tego nie potrafię.
Myślę tylko, że teraz wogóle jest łatwiej chorowć obojętne czy jest się dzieckiem czy osobą dorosłą. Po pierwsze jest to FORUM! i J-elita. Przez wiele lat nie było nigdzie nawet wzmianki o takej chorobie. Spotkałam wielu lekarzy (teraz nazywają się lekarzami pierwszego kontaktu), którzy nie wiedzieli co to za choroba (pewnie się o niej uczyli ale nie pamiętali ze względu na brak chorych

Ja niestety wolałabym zachorowć trochę później, żeby sobie POŻYĆ, chociaż czytając niektórych wiem, że ten mój crohn jest bardzo dobry dla mnie i mnie niezbyt męczy

Przepraszam, że się trochę rozpisałam. Uważam, że dobre byłyby warsztaty dla dzieci, praca z psychologiem (tylko kto na to ma pieniądze?) bo niestety dzieci może początkowo nie zdają sobie z tego sprawy co to za choroba i tak naprawdę pewnie się łudzą w momentach remisji, że zawsze będzie dobrze, a potem przychodzi rozczarowanie gdy jest zaostrzenie. Tak niestety było zawsze ze mną.
pozdrawiam
-gocha-