Post
autor: toczka » 18 maja 2011, 13:19
Tak sobie przegladam ten temat i do konca nie wiem jak go ugryzc... Bylam z kims niedawno. Moze nie jakos mega dlugo ale bardzo mi na tej osobie zalezalo. Juz na poczatku znajomosci powiedzialam mu, ze mam takie a nie inne problemy. On spytal sie jedynie jak bardzo mi ta choroba przeszkadza i czy jest uleczalna. Odpowiedzialam, ze mam gorsze i lepsze dni i mimo, ze juz bedzie ze mną do konca zycia to raczej nic zlego mi nie grozi. I tyle... Nawet sie ucieszylam, ze nie wypytywal sie o wiecej bo to nie jest dla mnie temat typu "popatrz jaka ładna pogoda".
W pewnym momencie, calkiem niedawno zaostrzenie chyba siegnelo szczytu i z tego powodu w pewnym momencie pojawily sie u mnie problemy ze wspolzyciem... Co zostalo niestety wykorzystane przeciwko mnie. On pomyslal, ze to jest jego wina a ja głupia nie powiedzialam jak bylo naprawde... Potem jeszcze doszly problemy natury psychicznej. Ale jak sie dowiedzialam- to po sterydach. Teraz juz sie lecze i z jednego i drugiego. Jak pisalam w innym temacie, jelita reaguja bardzo dobrze na wlewki, po malu wychodze z zaostrzenia. Na głowe tez dostalam lekarstwo a pan dr powiedzial, ze wszystko minie jak odstawie sterydy. Co mam nadzieje, za jakis czas sie stanie. Moj zwiazek juz nie istnieje.
Z jednej strony, dobrze- bo jezeli dla faceta liczy sie tylko sex i fizycznosc a reszta schodzi na drugi plan to widocznie nie byl wart zachodu. Z drugiej jednak strony zaluje, ze nie mialam okazji powiedziec mu o wszystkim. Do konca ludzilam sie, ze poradze sobie sama i jak w koncu stane na nogi to wtedy z nim porozmawiam. Ale jest juz za pozno.
Dlatego nie odkladajcie niczego w czasie... lepiej powiedziec wszystko na poczatku. Bo własnie POTEM moze byc za pozno.
Na końcu jest zawsze dobrze. A jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to nie jest jeszcze koniec...
Nobody expects the Spanish Inquisition!