Re: Branie kasy od rodziców to coś złego ?
: 28 sty 2009, 00:07
[cytat usunięty na prośbę użytkownika]
ale poczytaj co ja pisałam, bo skończyłam studia licencjackie żeby móc podjąć pracę i mając już ten papierek znalazłam pracę i teraz robię mgr i zdobywam doświadczenie za razem (pomijając tutaj ciąże). To ,że w czasie licencjackich studiów czyli jak ty to określasz w czasie kiedy miałam 20 lat i fukałam na wszystko nie pracowała nigdzie bo i tak nic by to nie dało, a brałam rentę rodzinną wcale nie zrobiło ze mnie złego człowiek, który uważa , że wszystko mu się należy za nic nie robienie i że z chęcią oddam moje stanowisko komuś innemu.
Po prostu miałam możliwości by studiować, czyli chodzić na uczelnię po uczelni kształcić się we własnym zakresie bo to też podchodzi pod studiowanie, potem jechać do chłopaka i siedzieć z nim przy ognisku, a nie siedzieć w pracy to z tego korzystałam. I bardzo dobrze, że tak zrobiłam bo pewnie teraz siedziałabym bez chłopaka nie czekałabym na dziadziusia bo pracowałabym gdzieś na zmywaku (to podaje tylko jako przykład nie jako dożywotnie ambicje).
I uważam, że skoro życie pokrzywdziło mnie i CU i tym, że od zawsze byłam półsierotą to 3 i pół roku życia studenckiego, beztroskiego należało mi się od tegoż właśnie życia.
Co nie znaczy, że totalnie nic nie robiłam, bo mama pracowała a ja opiekowałam się domem i babcią od 15 roku życia.
Zgadzam się z Olimpijką ,że trochę ludzi uraziłaś. Mam jednak jakieś dziwne uczucie, że gdzieś tam chodzi Ci o coś więcej.
ale poczytaj co ja pisałam, bo skończyłam studia licencjackie żeby móc podjąć pracę i mając już ten papierek znalazłam pracę i teraz robię mgr i zdobywam doświadczenie za razem (pomijając tutaj ciąże). To ,że w czasie licencjackich studiów czyli jak ty to określasz w czasie kiedy miałam 20 lat i fukałam na wszystko nie pracowała nigdzie bo i tak nic by to nie dało, a brałam rentę rodzinną wcale nie zrobiło ze mnie złego człowiek, który uważa , że wszystko mu się należy za nic nie robienie i że z chęcią oddam moje stanowisko komuś innemu.
Po prostu miałam możliwości by studiować, czyli chodzić na uczelnię po uczelni kształcić się we własnym zakresie bo to też podchodzi pod studiowanie, potem jechać do chłopaka i siedzieć z nim przy ognisku, a nie siedzieć w pracy to z tego korzystałam. I bardzo dobrze, że tak zrobiłam bo pewnie teraz siedziałabym bez chłopaka nie czekałabym na dziadziusia bo pracowałabym gdzieś na zmywaku (to podaje tylko jako przykład nie jako dożywotnie ambicje).
I uważam, że skoro życie pokrzywdziło mnie i CU i tym, że od zawsze byłam półsierotą to 3 i pół roku życia studenckiego, beztroskiego należało mi się od tegoż właśnie życia.
Co nie znaczy, że totalnie nic nie robiłam, bo mama pracowała a ja opiekowałam się domem i babcią od 15 roku życia.
Zgadzam się z Olimpijką ,że trochę ludzi uraziłaś. Mam jednak jakieś dziwne uczucie, że gdzieś tam chodzi Ci o coś więcej.