Jak przebiegało badanie?? Hmmm... Wszystko co przeszłam było moim pierwszym razem, więc kolejno:
4.03.2008 - ok. 10:00 zgodnie z ustaleniami trafiam do szpitala
jak mówiono 4 dni w szpitalu to standard; lekarka informuje mnie, że w tym dniu mam dietę płynną i mogę przyjmować jedynie to, co mi dadzą; zgadza się, abym piła smakową wodę, której 3 flaszeczki zabrałam ze sobą; niestety jak okazuje się po obiedzie, który mnie ominął- w dniu przyjęcia do szpitala nie należy mi się jakiekolwiek jedzenie; jakże się cieszę, że bliscy i szpital to ta sama miejscowość
5.03.2008 - zostaję poinformowana przez lekarza, że dziś dieta; lekarz znów akceptuje moją smakową wodę

pielęgniarka informuje mnie, że muszę mieć "swoją" wodę bo będę musiała wypić 3 butelki płynu przeczyszczającego; po moim zapytaniu, czy może być ta, jaka stoi na szafce- akceptuje i wychodzi. Jaka ulga, bo sama do sklepu pod szpitalem po inną nie polecę a wszyscy, którzy mogliby pomóc w pracy
ok. 11tej przychodzi siostra po wodę i po zobaczeniu, że smakowa- nie akceptuje jej

. Tragedia. Ona nie akceptuje. Ja nie mam jak zorganizować innej. Na szczęście bardzo uczynna odwiedzająca mojej towarzyszki z pokoju, kupuje mi 3x1,5l wody. Siostra oddaje mi 3 butelki wymieszane z lekami.
ok. 12tej decyzja - mam 6 godzin na wypicie 4,5l płynu. Nic to, że na 3 toalety na oddziale jedna jest uszkodzona a druga w trakcie czyszczenia. Zaczynam walczyć. Pierwsza butelka wypita w 45 minut. I szybko do łazienki haha. Kolejne padają w podobnym tempie z tym, że już raczej nie opuszczam toalety (ciekawe doznanie swoją drogą

). Jestem przy tym nieczuła na stukania do drzwi. Podczas krótkiej przerwy upewniam się jedynie, czy na pewno nie dadzą mi tego więcej hihi. Ku mojemu bardzo miłemu zaskoczeniu- brzuch wcale nie boli. Podczas wieczornego obchodu lekarka informuje, że jeszcze tego dnia czeka mnie wlewka, która zostanie powtórzona rankiem kolejnego dnia. I znów strach zaczyna mieć duże oczy...
ok. 20:30 siostra (bardzo wyrozumiała za co jestem jej ogromnie wdzięczna) prowadzi mnie do łazienki; tłumaczy, że wleje we mnie płyn, że mam wytrzymać jak długo się da; a ja kładę się potulnie na kozetce i łzy lecą mi jak grochy; oczywiście okazało się, że wcale nie było tak źle; mimo, że wszystko dzieje się w męskiej ubikacji, że nie ma drzwi, które dałoby się zakluczyć, to oprócz poczucia mojej wewnętrznej godności nic a nic nie cierpię i spokojnie da się to przeżyć
6.03.2008 - noc udaje się przespać we względnym spokoju z czego niezmiernie się ucieszę; rano kolejna wlewka (pozbawiona już na szczęście tak emocjonalnego podejścia hihi); ok. 10tej przybiega siostra, że "już 2 razy mnie na kolonoskopię wzywali a ja co?" a ja? nic- przecież grzecznie nieco osłabiona wcale się z łóżka dej pory nie ruszałam haha; ale nic to- pytam tylko grzecznie czy jeszcze do toalety zdążę pójść- pozwala; pojawia się wtedy moja mała obawa, czy aby jelita dobrze wyczyszczone, bo to co się jeszcze z nich wydostało wodą nazwać jeszcze nie można; lekarka wyjaśnia, że badanie i tak się odbędzie i chirurg podczas niego zadecyduje co dalej (nie uspokaja mnie to);
siostra czaka na mnie ze strzykawką wypełnioną lekiem przeciwbólowym; i znów mi się dostaje- dlaczego wenflonu nie mam założonego?? haha! a skąd ja mam to niby wiedzieć?? zakłada (jak się potem okazuje nie na tę rękę) daje zastrzyk i prosi o poczekanie aż z wózkiem przyjedzie. Reakcja na zastrzyk to jedynie mały zawrót głowy

Wózek podprowadza inna siostra, która oferuje, że mnie na badanie zawiezie. Zjeżdżamy piętro niżej. Siostra uspokaja, że jeśli wypity został cały lek przeczyszczający zwykle nie ma konieczności powtarzania badania. Jaka ulga. Musimy chwilkę poczekać. Oczywiście umieram za zdenerwowania- swoim zwyczajem- gadam żeby nie myśleć co mnie czeka. Siostra jest przemiła. Kładę się na łóżku zabiegowym. Zostaje mi podany kolejny zastrzyk- uspokajający i zaczyna się badanie.
Lekarz wprowadza przyrząd. Jelita wypełniają się powietrzem. Czuję każdy kolejny etap. Niestety w końcowej fazie pojawia się bardzo silny ból dołu brzucha. Nie ruszam się mimo, że jest to chyba granica odczuwania bólu jaki jestem w stanie przyjąć bez omdlenia czy wymiotów. Siostra cały czas jest przy mnie i mówi, że to już prawie koniec. Jej wsparcie jest wprost nieocenione! Badanie się kończy. Lekarz informuje mnie, że mam zapalenie odbytnicy, że pobrany został wycinek i że badanie wykonano prawidłowo. Jaka ulga, że nie trzeba go będzie powtórzyć

Znów siadam na wózku. Wracam do swojego pokoju. Siostra pomaga mi się położyć. Zasypiam.
Budzę się na obiad i znów zasypiam.
Po przebudzeniu nie mam żadnych dolegliwości związanych z badaniem. Lekkie gazy nie są uciążliwe. Nic nie boli. Sen pozwala odpocząć po stresie, zmęczeniu i bólu. Nie obowiązuje mnie już żadna dieta
7.03.2008 - noc mija bardzo spokojnie; wypisują mnie do domu; oczywiście w dniu wypisu należy mi się tylko śniadanie i pierwsze danie z obiadu; jak dobrze, że domek i bliscy tak blisko
Podsumowując - jak mnie poinformowano- taki jest standardowy przebieg refundowanej przez NFZ kolonoskopii; starałam się go opisać na tyle szczegółowo na ile go pamiętam; oczywiście pominęłam wszystkie inne aspekty pobytu w remontowanym powiatowym szpitalu hihi;
przygotowanie - przebiegało bezboleśnie i sprawnie (obowiązkowo własne 4,5l wody); podczas picia takiej ilości chłodnego płynu często robiło mi się dość zimno, więc polecam ciepłe skarpetki, piżamę i podomkę;
badanie - hmmm... uważam, że wystarczyło podać mi leki przeciwbólowe i "znieczulające" nieco wcześniej a nie byłoby mowy o bólu; jeszcze raz podkreślam ogromną rolę jaką podczas całego mojego badania odegrała towarzysząca mi pielęgniarka (!!); wenflon założony na niewłaściwą rękę niestety zaskutkował zaplamieniem krwią mojej ślicznej koszuli nocnej

(oczywiście koszulę polecam paniom na badanie)
po badaniu - nie miałam żadnych uciążliwych efektów czy skutków;
Jednym słowem - dało się przeżyć, choć nie będę ukrywała swojej radości z braku konieczności częstego powtarzania badania

A wynik? Dostałam dziś (21.03.2008) z diagnozą Proctitis chronica. Co to dokładnie oznacza dowiem się we wtorek po świętach gdy odwiedzę gastrologa (mój kolejny pierwszy raz

)