Na skutek pewnych doświadczeń życiowych mam w tej chwili swego życia, takie zdanie jak koledzy Shisho i Corleone, że blizny to nie jest jakiś mega ważny problem, są ważniejsze sprawy.
Ale uważam, że do takich wniosków i takiego przewartościowania musisz dokonać sama i żadne "kadzenie" z boku na nic się zda. Wiem to po sobie, nic do mnie nie trafiało

Mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli powiem tu - przytoczę taki przykład, że nawet dla kobiet (wiadomo, że nie u wszystkich), u których rozpoznano nowotwór w pierwszych chwilach od diagnozy najważniejsza jest sprawa WŁOSÓW - czy szybko wypadną, jak to będzie bez, czy szybko odrosną - a nie diagnozy i metod leczenia, rokowań.
Taki nasz konstrukt psychiczny
