Kolejny raz znalazłam się w sytuacji, że podczas zajęć padają jakieś pytania związane z medycyną, odżywianiem, objawami chorób, diagnostyce itp.
Kurczę- choroba zagoniła mnie do książek i różnych innych materiałów naukowych (nawet nie do końca związanych z NZJ, ale to już swoją drogą) w takim stopniu, że bez większego zastanowienia odpowiadam lub się wypowiadam na jakiś poruszony temat...
I tu jest mój problem.
Studiuję na medycznej, więc większość zajęć mam z lekarzami. Kiedy wchodzę w dyskusję, podważam argumenty innych z roku, polemizuję w sposób, że tak określę: rzeczowy to już krótka droga, żeby się 'odkryć' ze swoją chorobą.




Nie wiem czy to jest do końca fair ze strony wykładowców, że mnie tak napastują, ale ostatnio mam ochotę się nic nie odzywać, bo się zaczynam stresować czy stała gadka się nie rozpocznie... Czasem mam też wrażenie, że robią to tak pół żartem- pół serio, ale to ja się czerwienię i to ja nie wiem co mówić, żeby jakoś zbić z tematu.
Mam wrażenie, że takie sytuacje wpędzają mnie w jakieś niepotrzebne kompleksy
