
Jestem w podróży od lipca 2009 i chciałabym się podzielić z Wami pewnym spostrzeżeniem.
Od początku. CU zdiagnozowano u mnie w 2003 roku. W miarę szybko i skutecznie udało mi się chorobę zaleczyć. Zaostrzenie pojawiło się po 2 latach, ale dzięki Pentasie znów poradziłam sobie z tym. Kolejne zaostrzenie w 2007 było bardzo lekkie i natychmiast zaleczone.
Kiedy planowałam moją podróż (dookoła świata) brałam pod uwagę fakt, ze może gdzieś mnie dopaść zaostrzenie CU i oczywiście zaopatrzyłam się w odpowiedni zapas Pentasy.
Jak wszyscy dobrze wiemy, leki powinno przechowywać się poniżej mniej więcej 25 stopni C. Niestety w Azji, szczególnie Pd-Wsch nie jest to możliwe, a do tego dochodzi wilgoć. Cały zapas leków był do wyrzucenia. Moja Pentasa po prostu sczerniała.
Jednak mimo moich obaw zaostrzenie nie nastąpiło. Teoretycznie, biorąc pod uwagę azjatycką kuchnię byłam pewna na 99% że CU da znać o sobie prędzej czy później. Nic jednak się nie działo. Nawet najostrzejsze potrawy Tajlandi nie były w stanie zakłócić spokoju moich jelit.
A co jadłam? Głównie ryż z warzywnym curry, jeśli mięso to kurczak lub ryby. Praktycznie prawie zero typowo europejskiego jedzenia typu: chleb, masło, ser żółty itd. Piłam też dużo kawy i to ze słodzonym mlekiem skondensowanym, bo taką najczęściej pije się np w Malezji, a jeszcze będąc w Polsce bardzo rzadko mogłam sobie pozwolić na wypicie kawy. Nic. Wszystko było jak najbardziej OK.
Nie powiem, po ponad roku miałam już dość azjatyckiego ryżu...
Od 8 miesięcy jestem w Australii i mam dostęp do tych wszystkich smaków znanych mi z Europy i oczywiście z możliwości tej korzystam. Ale... no właśnie... CU powróciło w całej swojej krasie.
I teraz się zastanawiam, czy azjatycka kuchnia, mimo, że czasem higiena przyrządzania posiłków pozostawiała wiele do życzenia, a przyprawy są często ostre, jest bardziej przyjazna dla osoby chorującej na CU. Czy to tylko przypadek?
Czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia podróżno-kulinarne.
Pozdrawiam
Alicja