Śluzówkę kikuta miałam i mam w takim stanie, że lekarze mówią że odtworzenie byłoby trudne i ryzykowne. A ja nie chcę ryzykować, ani kolejnej ciężkiej operacji, która nie jest konieczna dla mojego życia i zdrowia, ani rozpadnięcia się zespolenia i jeszcze kolejnej operacji, ani powrotu do biegunek i stanu zapalnego przy pouchu. Wystarcza mi obserwować, jak mój kikut natychmiast reaguje na każdy większy stres, by przewidywać, że tak samo będzie reagować pouch. Nie twierdzę oczywiście, że pouch generalnie jest gorszy od stomii ani że każdy się go powinien bać, bo jest wiele przykładów pacjentów, którym z pouchem żyje się bardzo dobrze i bez powikłań, ale myślę tylko o moim przypadku. Dość mam i bez tego problemów. A ze stomią żyje mi się tak świetnie i tak mało przysparza mi ona problemów, że nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się na zmianę tej sytuacji. Prędzej wolałabym by mi i ten kikut usunięto, bo z nim tylko mam dodatkowy problem.
Nieprawdą jest, że ze stomią nie można mieć dziewczyny, grać w piłkę, chodzić na siłownię i spokojnie spać w nocy

Co prawda dziewczyny nie miałam

ale stomia nie przeszkadzała i nie przeszkadza mi pracować fizycznie i to nieraz ciężko, jak wejdziesz na mój blog
http://stomia.blox.pl to po prawej w zakładkach masz dużo linków m.in. do wywiadów ze stomikami, którzy założyli normalne rodziny, rodzą dzieci, pracują, uprawiają sporty, biegają w maratonach, nurkują, wchodzą na Mount Everest... Sama stomia tego nie wyklucza, problemem mogą być inne, dodatkowe problemy zdrowotne, niekoniecznie związane ze stomią, ale najbardziej nasz własny brak odwagi i wiary w nasze siły.
Nawet gdy życie spycha cię najmocniej w dół, wciąż mierz wysoko. Wspinaj się na drabinę, podskakuj, choćbyś sam sobie wydawał się śmieszny ze swoją chęcią latania. Wszyscy mamy skrzydła, ale by latać, potrzeba wysiłku.
CU od 2002, ileostomia od 2004.