Już jestem po. Dojechałam bez żadnych rewelacji. Na miejscu byłam chwilę przed 17:30. Zaraz pan doktor poprosił mnie na badanie, chwilkę pogadaliśmy i około 17:40 zaczęło się badanie. Wyszłam z gabinetu o 18:30. Wymęczona, rozmazana (bo płakałam z bólu w trakcie), ale zadowolona, że już po.
Niestety, kolonoskop wprowadzono tylko do początkowego odcinka poprzecznicy (podobnie jak w 2012 r.).
Badania nie kontynuowano z uwagi na silne dolegliwości bólowe. A były okropne, że aż - jak wspomniałam - popłakałam się z bólu. Lekarz napisał:
dla oceny pozostałej części jelita proponuję badanie w analgosedacji.
Dalej jest napisane:
błona śluzowa zbadanego odcinka jelita grubego prawidłowa, z zachowaną haustracją i prawidłową siatką naczyń. Z uwagi na wynik poprzedniego badania /colitis chronica non specifica/ pobrano wycinki do badania hist-pat z odbytnicy.
Lekarz bardzo miły, cały czas żałował, że nie może dalej dojść. Powiedział, że mam na początku jakiś dziwny zakrętas. Mimo wprowadzenia metra kolonoskopu nie doszedł poza ten zakręt. Udało mu się jedynie dojść tam, gdzie się udało, czyli do poprzecznicy i to do początku. Pielęgniarka bardzo miła. Trzymała mnie za rękę, głaskała. Aż mi było głupio, że tak ryczę. No ale powiedzieli, że nic dziwnego i lekarz dodał, że nie wie, co on by robił na moim miejscu.
Taka sytuacja. Dziękuję za wsparcie. Jelito było ładnie oczyszczone!
Teraz, jak byłam w toalecie, to na papierze było troszkę krwi. Ale to chyba nic strasznego, prawda?